Nowy rok, planowanie i kolejne znaki zapytania

UN Photo/Albert González Farran
Obóz dla uchodźców (Dżuba) – w ostatnim kontenerze od prawej mieliśmy Mszę – UN Photo/Albert González Farran

Tak to niespodziewanie Święta minęły i rozpoczął się dla nas wszystkich „czas zwykły”. Nie tylko przypomina nam o tym kolor zielony podczas liturgii, ale także to, że każdy z nas powrócił do codziennych zajęć. Także nasza wspólnota w Old Fangak rozpoczęła nowy rok od planowania.

Mięliśmy na początku stycznia spotkanie z naszymi katechistami ze wszystkich kaplic. Oczywiście każdy musiał zdać sprawozdanie z poprzedniego roku ze swojej działalności, ale także musieliśmy zaplanować rok 2017. Już wiem, że i dla mnie będzie to ciężki rok, pełen wyzwań, jeśli chodzi o pracę pastoralną. Dodatkowo, w tym roku moim współbraciom przysługuje trzy miesięczny urlop, więc będę musiał niektóre rzeczy nadrabiać za nich.

Praktycznie mój rok to na zmianę, miesiąc w domu w Old Fangak i miesiąc odwiedzając kaplice w buszu. Także większe święta patronów niektórych kaplic ludzie chcą przeżywać z kapłanem, więc będzie dużo chodzenia. Wszystko jednak w rękach Pana Boga, aby ustrzegł od chorób i dodał sił.

Ten rok także przyniósł nam wiele znaków zapytania i niepewności. Do Old Fangak można dostać się tylko lotem ONZtu (WFP). Jednak niedawno wystosowali nam pismo, że przewożą tylko ludzi organizacji pozarządowych, czyli NGO – my taką organizacją nie jesteśmy i kazali nam zarejestrować się, jako NGO. Cóż, dostaliśmy pismo, na które odpowiedzieliśmy, czy możemy być zarejestrowani, jako Organizacja Religijna. Nikt nam jednak na pismo nie odpowiedział i na szczęście dalej sprzedają nam bilety na przelot. Jest to bardzo skomplikowana sprawa, ponieważ będąc zarejestrowanym, jako NGO w przypadku opuszczenia kraju wszystkie dobra przejmuje rząd. Kościół czy parafia nie ma jednak nic wspólnego z Organizacją Pozarządową. Nie wiemy jednak jak długo ONZ pójdzie nam na ugodę, mam nadzieję, że pewnego dnia nie utkniemy w miejscu.

Małymi krokami zbliża się okres pory suchej. Jest to kolejny moment niepewności dla ziem objętych przez wojsko opozycji. Nasza misja w Leer, która została zrównana z ziemią a nasi misjonarze zepchnięci do wioski Nyal, przechodzi już ponad pół roku terror ze strony wojska rządowego. Nikt o tym nie mówi, każdy milczy, każdy się boi. Ludzie powoli są wybijani, jedni mówią o ludobójstwie drudzy, że nic się nie dzieje. Czas pory suchej się zbliża, a rząd każe ewakuować wszystkie pomoce humanitarne z tego rejonu. Nasi współbracia z Nyal ledwo dostali się do Dżuby i nie wiadomo czy w ogóle uda im się wrócić z powrotem do Nyal. Jedni mówią, że pomoc w tym miejscu nie jest już potrzebna, bo sytuacja się uspokoiła – inni zaś, że coś się szykuje, a obcokrajowcy mają nie widzieć, co się będzie działo. W ostatnich miesiącach media już dawno zostały uciszone. Kilku dziennikarzy zabitych, wiele stacji radiowych zamkniętych, także i do naszej rozgłośni – Radio Bakhita wkroczyło wojsko.

Dzieli nas od Leer rzeka Nil, mokradła i rozlewiska Nilu oraz z dwieście pięćdziesiąt kilometrów, ale to także tereny opozycji. Ludzie nas uspokajają, tutaj nie dotrą. Jednak według rządu, z opozycją się nie dialoguje, ich się wybija, plus rodziny i dzieci przynależące do ich plemienia.

Jestem obecnie w Dżubie na spotkaniu prowincji do 20go stycznia, więc Niedzielę spędziłem z posługą w Obozie dla Uchodźców. Patrząc na tych ludzi i na to jak mieszkają obtoczeni siatką, wojskiem w niebieskich hełmach, schronami, wieżyczkami i zasiekami pytam się tylko, jak długo jeszcze, co tym ludziom powiedzieć na kazaniu, jaką im dać nadzieję.