Po dłuższym czasie

Ostatni miesiąc był czasem przerwy w podróżach, jednak zaczynam już się szykować do kolejnej. Zbliża się dla nas data ważna i już nam znana, 10 październik i św. Daniel Comboni. Co roku na ten szczególny dzień, wybierane jest jedno z centrów naszej parafii, gdzie odbywają się uroczystości. Jest to czas świętowania i spotkania. Oprócz uroczystości organizujemy konkurs dla młodzieży. Mają oni zaprezentować jedną piosenkę znaną i jedną własnej kompozycji (w tym roku piosenkę wielkanocną) wraz z grupą taneczną, kto będzie mógł zaprezentuje także krótki dramat. Dzięki temu, że co roku młodzież komponuje nowe piosenki, nasz śpiewnik rośnie, a młodzież jest zadowolona, gdy widzi ich własną piosenkę w śpiewniku (są ich już setki). Podczas spotkania liderów grup młodzieżowych w listopadzie, każdy nawzajem uczy swoich piosenek, aby liderzy po powrocie do kaplic nauczyli swoje chóry.

Spodziewamy się kilka tysięcy młodzieży, którzy przybędą ze wszystkich naszych centrów do wioski Biiy – oddalonej o 36km od Old Fangak. Wyruszamy w czwartek i mam nadzieję, że w dwa dni zajdziemy. Deszczów obecnie jest trochę mniej, więc jest nadzieja, że suche odcinki się znajdą. Zabawię ze trzy tygodnie odwiedzając wioski na drodze powrotnej.

Podczas ostatnich dwóch tygodni mięliśmy spotkanie z katechistami i reprezentantami rady kaplic. Był to dobry czas nie tylko na odpoczynek, ale także dobry moment, aby dowiedzieć się coś więcej na temat sytuacji, w jakiej znajdują się obecnie nasze kaplice. Niektórzy dzielili się z nami problemami swojej pracy duszpasterskiej, aby wspólnie poszukać jakiegoś rozwiązania. Problemy z katechistami mniejszych kaplic, problemy z liderami naszych grup, młodzieżą, życiem kaplic itp. Czasami ciężko znaleźć ludzi, którzy nadawaliby się na liderów, którzy głosiliby Słowo Boże i nim żyli.

Cały ten czas towarzyszyła nam atmosfera wspólnoty i jedności. Rano mięliśmy spotkania formacyjne, po obiedzie trochę pracy, różaniec, a wieczorem film, który był puszczamy z komputera. Mięliśmy także między innymi dużo czasu na dyskusje i wspólne rozmowy.

Nasza parafia składa się z Centrów, których jest 21 i kaplic należących do centrów, których całkowita liczba przekroczyła 80. Każde Centrum powinno mieć trzech katechistów, cztery tworzące Radę, cztery odpowiedzialne za Legion Maryi, cztery odpowiedzialne za młodzież i przynajmniej 25 rodzin, które aktywnie uczestniczą w życiu kościoła. Każda Kaplica składa się z jednego katechisty, dwie osoby zaangażowane w pracę Rady, jedna osoba odpowiedzialna za Legion Maryi, cztery za młodzież i przynajmniej 10 rodzin, które aktywnie uczestniczą w życiu kościoła.

Katechiści mają co robić i są z tego dumni. Oczywiście muszę podkreślić, że katechistom nie płacimy za ich służbę – robią to wszystko na chwałę Pana Boga. Pamiętam, że raz rozmawiałem z katechistami na ten temat – ciekawe, że odpowiedzieli mi, jak ludzie dowiedzieliby się, że nam płacicie, albo, że wspólnota ma utrzymywać katechistę – ludzie nie zaakceptowaliby tego. Choć wymagamy, aby katechista był niepijący, prowadził życie zgodne z nauczaniem kościoła i miał maksymalnie jedną żonę, po ślubie kościelnym – chętnych nie brakuje. Kościół, misjonarz i katechista to osoby bardzo cenione w społeczeństwie nuer i bardzo respektowane. Nasi katechiści są bardzo dumni z tego, kim są i co robią. Podczas naszych wizyt zawsze nam towarzyszą. Podczas podróży, odwiedzin rodzin, chorych, grup czy posiłków – zawsze są, poświęcając swój czas organizując pobyt misjonarza w wiosce. Jeżeli w danej wiosce nie ma wolnej chaty, często katechiści odstępują nam swoją, a sami idą spać gdzie indziej, do sąsiadów albo do innej pobliskiej chaty.

W parafii mamy także trzech katechistów, tzw. LPA (Lay Parish Animator), ordynarnych ministrów Eucharystii – czyli tych, którzy zanoszą Pana Jezusa do swoich centrów i rozdają wiernym podczas niedzielnej modlitwy.

W Old Fangak czas na przemian zajmuje modlitwa, pranie, gotowanie i sprzątanie. Nie mamy zatrudnionych osób, więc wszystko robimy sami. Jeden katechista, Samuel, mieszka na misji i pilnuje jej podczas naszej nieobecności. Jak na razie nic szczególnego nam nie zginęło, oprócz limonek z naszego ogródka wykradanych przez gromadki dzieci, które bywają dokuczliwe i broją naokoło. Ostatnio przynieśli mi urwany kran i powiedzieli, popsuło się. Tak to i czasami nieplanowane naprawy są. Miałem ostatnio wolne chwile, więc i udało mi się zespawać dwa ołtarze i ambonę do kaplic Wanglel i Nyatuot.

Pamiętajcie o nas Kombonianach podczas tej szczególnej dla nas uroczystości Św. Daniela Comboniego. I nie przestawajcie trwać w modlitwie o pokój w Południowym Sudanie.