Pomimo trudności

Sudan Południowy cały czas ma swoje wzloty i upadki. Dotyczy to każdej dziedziny, czy to bezpieczeństwa, czy ekonomii, czy kataklizmu, czy konfliktów, czy to kryzys wiary, czy brak nadziei.

Ludzie żyją z dnia na dzień oczekując lepszego jutra, starając się zaradzić każdej trudnej sytuacji. Często jest to prawdziwa walka o przetrwanie. Czasami mam wrażenie, że pomimo całej przekazywanej pomocy, ludziom się nic nie polepsza.

Wydawałoby się, że ludzie odczuli ulgę. Otrzymaliśmy nowego gubernatora, który zaczął robić porządki w bardzo krwawy sposób. Życie za życie, kryminaliści zaczęli powoli znikać i nikt nie wie gdzie się podziali, cały alkohol został zniszczony, który często był powodem konfliktów, a ludzie nareszcie zaczęli cieszyć się pokojem. Obecnie bez problemu można się poruszać po drogach bez ryzyka, że ktoś na nas napadnie albo zacznie do nas strzelać. Każdy wie, że jak to się stanie, to ta osoba zostanie odnaleziona i zniknie.

Obecnie największą trudnością dla ludzi to znalezienie żywności. Sudan Południowy od dwóch lat jest dotykany przez powodzie. Ponad 60% ludności dotknięta jest klęską głodu. Dostajemy informacje, że w niektórych częściach Sudanu Południowego ludzie umierają z głodu. Przyczyną są nie tylko powodzie, ale także drogi i trudności z dostarczeniem żywności przez WFP. Organizacje boją się podróżować, a konwoje z żywnością są napadane.

Wiele osób przemieszcza się na suche tereny, które nie znajdują się pod wodą. I choć nasz teren nie jest objęty powodzią, ludzie żyją efektem wcześniejszych konfliktów. Ludzie nie byli w stanie nic zasiać, ponieważ na początku roku w naszej parafii było wiele konfliktów zbrojnych i ludzie musieli uciekać z terenów zamieszkania. Wiele osób przychodzi do nas prosząc o pomoc, jednak i my do tej pory nic nie otrzymaliśmy i nie mamy jak ich wspomóc.

To, co udało nam się wykonać dzięki naszym dobroczyńcom, to wykopanie dwóch studni.

Wczoraj rozpoczęliśmy Adwent i czas przygotowania na Boże Narodzenie. Każdy chciałby przeżyć ten czas jak najlepiej. Pomimo ciężkich chwil, ludzie powoli szykują swoje domostwa, odnawiają mur i wejście do chaty, które są wykonane z błota. Wykonają na nim malunki takie jak kwiaty czy napis Happy New Year. Dzieci nie dają mi żyć prosząc o ubranka, aby w święta wyglądać wyjątkowo. Mam obecnie ponad 50 dzieci, które są pod moją opieką jeśli chodzi o opłacenie szkoły, mundurków, ubrań czy jedzenia. Są to dzieci z biednych rodzin, które nie mają rodziców, wychowywani tylko przez babcię czy starszą siostrę, albo z rodzin, które nie mają możliwości, aby je wspomóc. Często są to dzieci znalezione na ulicy, te które należą do naszych grup parafialnych i od razu widać po nich, że w domu nic nie mają i dzieje się źle.

Czas odwiedzin to czas nadziei, modlitwy i zawierzenia. Krótka rozmowa i modlitwa przynosi uśmiech na twarzy każdego.

Ostatnio zorganizowaliśmy zjazd naszych Alleluia Dancers, czyli dziewczynek, które wykonują taniec liturgiczny. Był to czas na zabawy, grę w piłkę, taniec i modlitwę. Nasza młodzież szykuje się na diecezjalny kongres, który odbędzie się 16 grudnia w Rumbek. Nasi ministranci czasami grają w piłkę z innymi dziećmi w różnych kaplicach. Odwiedzamy rodziny, szpital czy więzienie. Czyli pomimo trudności, życie toczy się dalej. Raz jest lepiej, raz gorzej. Jest czas, że jest trudno, jednak przychodzą i te chwile radości. Wierzymy, że Boże Narodzenie przyniesie prawdziwy czas świętowania i radości.