Mój nowy dom

Nasz dom wciąż otaczają błota i wody. Niedawno znowu padało i gumiaki stały się dla nas podstawowym obuwiem. Nasza misja to dwa domki zbudowane z gotowych metalowych ścian. Jeden to kuchnia z dwoma przylegającymi pokoikami i drugi to magazyn z dwoma przylegającymi pokoikami. Ponieważ na tych terenach ciężko o materiały budowlane, można tylko tworzyć struktury z blach i metalowych słupów. Do 2013. roku wszystko można było sprowadzać łodziami – teraz jest to niemożliwe. Wojna spowodowała pustki i zniszczenie.

Pobliskie, niegdyś potężne miasto Malakal, z którego niegdyś można było sprowadzić dobra, stało się teraz miejscem, po którym krąży jedynie wojsko rządowe, czyli dinka. Lokalna ludność to tylko ta, która mieszka w obozie dla uchodźców pilnowanych przez wojsko ONZ. Każdy nuer, który zbliży się do miasta ryzykuje swoje życie. Diecezja Malakal, do której należy nasza parafia nie istnieje – biskup z lokalnymi księżmi ukrywają się w stolicy, tylko czasami przylatują do swoich parafii, aby odwiedzić ludzi. Old Fangak i okolice stały się wyspą, na której żyje plemię nuer. Do tych, którzy tutaj mieszkają, dołączyli także uchodźcy – wszyscy z nadzieją, że są tutaj bezpieczni, otoczeni rozlewiskami nulu i bagnami. Niektórzy mówią, że miejsce to stało się dla nich więzieniem, z którego nie mogą się wydostać. Na szczęście ludzie znajdują jeszcze sposób na zdobywanie produktów, czy to z Chartumu czy innymi drogami.

W pokoju niewiele się mieści, ale i wymagań także nie ma za wiele. Trzy metalowe skrzynie, cztery półki, stolik, krzesło i łóżko z moskitierą. Dobrze, że ściany wyłożone są styropianem to, chociaż mniej grzeje w tym blaszaku. W przyszłości będę tylko musiał wyrównać błoto na podłodze, bo już się rozlatuje i robią się dziury. Ponieważ nie ma w pobliżu dużych miast nie możliwości, aby sprowadzać butli z gazem – pozostaje nam węgiel drzewny i nasze pomysły, co by tutaj ugotować. Ryż, fasolę, makaron, ryż, makaron czy ryż, makaron. Jak zrobimy zakupy dwa razy w roku i zamówimy samolot to nacieszymy się przez chwilę cebulą, ziemniakami czy ciasteczkami. Nasze kury, które co jakiś czas porywane są przez psy też wspomagają nas w jajka. Może w przyszłym roku zbiory będą lepsze to będzie lekkie urozmaicenie i nawet pomidor się znajdzie. Ponieważ w porze suchej ziemia staje się twarda jak kamień nie da się sadzić takich rzeczy jak np. ziemniaki czy marchew. To co rośnie ponad ziemią ma szanse na wydanie owoców. Wieczorem pojawia się pełno robaków, które towarzyszą nam podczas wieczornych rozmów, pod stołem wylegują się nasze dwa koty. I choć nie ma stałego Internetu czy telewizora czas idzie do przodu i pojawia się nagle 22.00. Nasza wspólnota to o. Alfred – Ugandyjczyk, który jest proboszczem i o. Gregor, który zajmuje się szkołą. Jeszcze przez 3 tygodnie będzie z nami także o. Christian, – który spędził wśród nuer ponad 10 lat, na którego miejsce przyleciałem. Do mnie na razie należy intensywna nauka języka, który nie jest łatwy.