Życie w slumsie
Dzień za dniem
Często chodząc po barakach zastanawiam się jak możliwe jest życie w tym miejscu. Przyjść raz i odwiedzić to miejsce, a potem wrócić do swojego pięknego domu z własnym pokojem, ze zlewem, prądem, łazienką, prysznicem to rzeczywistość, która poruszy nasze serce, a po pół roku zapomnimy gdzie byliśmy i co widzieliśmy.
Natomiast mieszkać w slumsach, spędzić w nich swoje dzieciństwo, dorastać, ożenić się tam, tworzyć warunki rodzinne, wychowywać dzieci, walczyć o jedzenie, w ciągłym strachu przed złodziejami, w strachu przed tym, że nasza córka zostanie zgwałcona, albo nasz syn wejdzie w grupę przestępczą zacznie brać narkotyki, a może i zacznie zabijać do czasu, kiedy to policja go nie zastrzeli – to całkiem inna rzeczywistość pokazująca nam, że walka o przeżycie toczy się z dnia na dzień.
Życie w slumsie toczy się przede wszystkim na ulicy, która staje się tłoczna o 6.30 kiedy to wszyscy mieszkańcy slumsów idą do miasta, albo do strefy zakładów, i o 19.00 kiedy ten sam tłum wraca do swoich domów. Z samego rana można zobaczyć niekończący się sznur ludzi, który przewija się wąskimi ścieżkami i polnymi drogami, aby na czas dotrzeć do pracy. Ten, kto nie ma dzisiaj szczęścia zostanie na ulicy, czekając, aż może ktoś go najmie.
Noc jest czasem strachu. Drzwi w barakach zostają zaryglowane, a spacerowanie o tej godzinie staje się poważnym ryzykiem. Trzeba przyznać, że spacerowanie po slumsach za dnia to też ryzyko, ale zawsze mniejsze. Kiedy bieda rośnie to i przestępczość wzrasta razem z nią, ludzie stają w rozpaczy, a łatwe pieniądze kuszą. Chęć dorobienia się, zyskania czegoś zaczyna powoli rosnąć. Młodzi tracą nadzieję. Są przekonani, że ze sprawiedliwej pracy nie przeżyją, a jeśli dodatkowo posiadają rodzinę, to jest to według nich po prostu niemożliwe. Większość jednak pragnie sprawiedliwie zarobić na chleb poprzez uczciwą pracę, ale nierówność w zarobkach jest bardzo duża. Przeciętny Kenijczyk, za pracę po dwanaście godzin, może zarobić około 10.000 Ksh na miesiąc. Jednak za ładniejsze mieszkanie trzeba zapłacić ok. 40.000 miesięcznie, a w niektórych dzielnicach wynajęcie 3 pokojowego mieszkania wynosi 100.000 Ksh. Z takich przywilejów korzystają tylko bogaci, politycy, ich rodziny i ludzie z zagranicy. Ludzie w slumsach za barak zapłacą do 1.000 Ksh, choć nawet za tą cenę, powinni mieć zapewnione lepsze warunki, godzą się na to – innego wyjścia nie mają. Dla biednych przeżycie miesiąca jest nieustanną walką i codziennym liczeniem pieniędzy, aby być pewnym, że do końca miesiąca na podstawowe rzeczy wystarczy.
Część mieszkańców slumsów są przyjezdni – na czas pracy albo szkoły. Po dziesięciu latach jest możliwe, że się przeprowadzą na lepsze warunki – możliwe że część z nich wróci do swoich wiosek.
Przemoc w Nairobi to rzeczywistość. Najczęstsze przypadki to okradanie samochodów. Wiele ludzi przy tym ginie, złodzieje zabijają bezlitośnie. Tak samo straciliśmy naszą nauczycielkę języka angielskiego. Jechała z rodziną do Naiwasha. Po chwili inny samochód zajechał jej drogę, złodzieje wymachiwali bronią i krzyczeli, aby wszyscy wyszli z samochodu. Z tyłu siedziała jej mama – starsza kobieta, której ciężko było się poruszać. Córka podbiegła do tyłu, aby pomóc jej wysiąść z samochodu. Dla złodziei jednak to było za wolno. Zastrzelili mamę i córkę (nauczycielkę), zabrali samochód i odjechali. Była to rodzina z Anglii, która bardzo wspierała biednych i nie była obojętna na los drugiego człowieka.
Możemy zobaczyć liczne, inne sytuacje. Młody człowiek ukradł coś kobiecie i zaczyna uciekać, biegnie za nim tłum ludzi – jeśli zostanie złapany to kara śmierci zostanie wykonana na miejscu. Charles, jeden z postulantów przechodząc między barakami w Korogocho został zaatakowany. Uderzony czymś w głowę upadł na ziemię. Choć oddał wszystko, co miał to i tak został poważnie pobity. Dalej, kobieta na głównej drodze idącej do Korogocho zostaje pchnięta nożem przez mężczyznę, umiera. Mężczyzna zostaje zmasakrowany przez rozwścieczony tłum. Dziecko ulicy próbowało ukraść coś do zjedzenia, zostało poważnie pocięte nożem przez właściciela stoiska na bazarku. Inny mężczyzna zostaje pchnięty nożem w ramię, przeżywa, ale zostaje okradziony. Dziewczyna, 16 lat zostaje śledzona przez kilku chłopaków, zostaje zgwałcona i zarażona wirusem HIV.
Takie sytuacje w Korogocho, to codzienność.
Często oglądając filmy gangsterskie mówimy, że to fikcja. Dzieci Korogocho takie sytuacje przeżywają obok swojego domu, wychowywane w środowisku walki, przemocy i śmierci. To najczęściej one zdają mi relację z minionego tygodnia, wszystko co się wydarzyło w slumsie.
Często pytam się samego siebie, co mogłem uczynić? Chwila nieuwagi, pochopna decyzja i mogłem się znaleźć na ulicy ranny albo nawet zabity.
Misja to służba
Do baraku gdzie mieszkają ojcowie kombonianie i gdzie nocowałem przychodzi wiele osób, nie tylko te które coś potrzebują, ale także te ranne. Na początku było mi ciężko przyzwyczaić się do obmywania ludzkich ran, później musiałem się przyzwyczaić.
Pewnego wieczoru usłyszałem jak ktoś uderza w drzwi i głośno krzyczy. Pobiegłem aby otworzyć. Wpadł na mnie tłum ludzi. Wszyscy wbiegli do środka, natomiast mężczyzna krzycząc że umrze siada na ziemi. Patrzę na niego i niedowierzam. Miał rozciętą głowę i prawdopodobnie przeciętą tętnicę, gdyż z jego głowy pulsująco tryskał strumień krwi na odległość kilkudziesięciu centymetrów. Nie myśląc długo pobiegłem po gazę i przyłożyłem ją do głowy lekko uciskając, aby powstrzymać krwotok. Człowiek ten był już cały we krwi. Gregor, jeden ze współbraci, pobiegł i przyniósł bandaż. Zawinęliśmy mu głowę i udaliśmy się do pobliskiego hospicjum. Tam go zszyli i trochę umyli. Po powrocie zmyłem resztki krwi z moich rąk. Czy mogłem myśleć w tym czasie o rękawiczkach? Musiałem szybko zareagować, w trosce o życie. W tym czasie nie myśli się o sobie, o tym czy można się czymś zarazić.
Chodzenie ścieżkami slamsów z czasem przychodzi łatwiej, po pół roku czułem się jak w domu, teraz znam wielu ludzi. Trzeba jednak cały czas się uczyć i poznawać zasady panujące w slumsie, które miejsca unikać i których ludzi omijać.
Często widząc taką rzeczywistość zastanawiam się i zadaję pytanie gdzie jest Bóg? Czy opuścił to miejsce? Często wypowiadam wojnę Bogu krzycząc, czemu do tego dopuszczasz?! Przecież jesteś wszechmogący. Bóg jednak dał człowiekowi wolną wolę. Jeżeli Bóg ingerowałby w to, co człowiek czyni, zanegowałby tym samym wolną wolę człowieka. Człowiek podejmuje decyzje, tutaj, na ziemi, podejmuje wolne decyzje. Jezus poprzez swoje zmartwychwstanie ukazał nam Królestwo Boże i miłość, ale trzeba nam wiedzieć, że my wciąż żyjemy na ziemi. Na ziemi gdzie dominuje zło i grzech. Człowiek znając dobro i zło, Jezusa i to, co jest przeciwne jego nauce, musi wybrać. Ci, co wybrali dobro i miłość muszą wytrwać w dobrem, aby zaliczyć się do grona tych, którzy po śmierci jako nowe istoty będą żyć z i w Chrystusie. Zobaczą Boga twarzą w twarz, wypełni się to, co Jezus nas naucza.
W takiej sytuacji powinniśmy się zapytać, dlaczego człowiek pragnie kroczyć w ciemności, dlaczego zamyka się na prawdę, dlaczego wybiera zło, dlaczego nie przebacza? Człowiek jest wolny, ale niestety nie umie z tej wolności korzystać.
Dlatego ci, którzy są zagubieni, co kradną, co zabijają potrzebują najbardziej naszej pomocy. Potrzebują słowa, które by nimi pokierowało, potrzebują miłości, która by ich przygarnęła. Potrzebują nauki i pomocy. Taka jest moja rola w tym miejscu, bo nie przyszedłem powołać do nawrócenia się sprawiedliwych, lecz grzeszników. (Łk 5,32)