Misje potrzebują poznania
Misje zawsze pozostaną tajemnicą. Każdy z nas, aby zrozumieć misje musi przede wszystkim otworzyć się na nie. Na pewno żaden misjonarz nie chce być traktowany jak bohater, albo jak człowiek, który stracił rozum i rezygnuje ze wszystkiego dla budowania lepszego świata. Misje wypływają z ducha, z serca, z wiary. To one kierują nami, naszymi uczuciami, podpowiadają nam, jakie decyzje podejmować, którymi drogami podążać.
Wiele razy słyszałem od ludzi, jakaż to odwaga, że postanowiłem wyjechać do Afryki… że chcę żyć z tymi ludźmi w slumsach, w miejscu gdzie nikt nie chce spędzić nawet jednej nocy. Przecież slumsy to miejsca, które przepełnione są pijakami, dziećmi nadużywającymi narkotyków, złodziejami, zabójcami, itp.
Słowo Korogocho w języku Kikuyu oznacza, wyrzucony, śmietnik, coś co do niczego się nie przydaje, ale najczęściej używane tłumaczenie to ‘chaos’. Slums ten został utworzony przez ludzi, którzy zostali wypędzeni z innych slumsów i zostali zmuszeni do posunięcia się na północ. Przenieśli się tam z niepewnością, strachem i zagubieniem. Byli oni różnych narodowości, posiadali różne style życia, oraz różne tradycje. Największym problem w tych slumsach jest przemoc, która staje się codzienną praktyką.
Ludzie żyją ściśnięci w ponad 11.560 barakach wykonanych z błota i kijów, przykrytych blaszanym dachem. Barak ma nieraz 4-5 pokoi o wielkości od 3-10 m², w każdym pokoju żyje jedna rodzina. Przewieszone na sznurku prześcieradło oddziela część dzienną od sypialnej. Podłoga jest gliniana, a jak kogoś stać to cementowa. Niektóre z baraków posiadają elektryczność, która często jednak jest odcinana. Wodę trzeba kupować w punktach sprzedaży. Śmieci z dróg nie są zbierane, po prostu się je zadeptuje. Każda latryna i prysznic służy kilkuset osobom. W slumsie żyje się z dnia na dzień; nikt nie wie, co przyniesie kolejny dzień. Życie w takich warunkach stwarza niebezpieczeństwo tworzenia się wielu chorób.
Ludzie ufają tylko NGO (pozarządowym organizacjom humanitarnym) i Kościołom. Czekają na cud, aby ich warunki życiowe się zmieniły, rządowi nikt nie wierzy. W Kenii panuje wielka korupcja. Policja, liderzy, przywódcy i rządzący – wszyscy są przyzwyczajeni pytać o pieniądze. Urzędnik na nic nie zareaguje, jeśli nie dostanie łapówki. Jednak największa korupcja panuje wśród policji.
Jest wieczór i wybieram się na lotnisko, aby przywieść mojego przyjaciela Benjamina. Po drodze mijamy blokadę ustawioną przez policję, która wyrywkowo wyłapuje samochody. Przed wjazdem na teren lotniska następna blokada, tym razem mamy się zatrzymać. Pokazałem moje dokumenty, policjant dokładnie je obejrzał. Po chwili wsiadł na tylne siedzenie naszego samochodu. Jedź! rzekł. Nie wiedząc co się dzieje ruszyłem do przodu, ujechałem kilkanaście metrów i usłyszałem, zjedź na bok!. Posłusznie wykonałem polecenie. Policjant wyszedł na zewnątrz, podszedł do mojego okna, oddał dokumenty i mówi, wiesz, nic jeszcze nie jadłem. Było to jednoznaczne, nie puści mnie, aż mu coś nie dam. Innym razem, tak długo oglądali samochód i dokumenty, dopóki nie znaleźli jakiś brak i powód do zapłaty.
Na pewno nie jeden z nas chciałby poznać kontynent, którym jest Afryka. Ile potrzeba czasu, aby ją naprawdę poznać? Dni, miesiące, lata? Czy ja, Europejczyk kiedykolwiek zrozumiem Afrykę? Czy poznam to miejsce na tyle, aby powiedzieć, teraz mogę opisać Kenie? Nie jestem tego pewien. Ja nigdy nie będę Afrykańczykiem.
Gdy wychodzę na ulicę, jestem zawsze inny, jestem biały – mzungu, bogaty, europejczyk. Nawet jakbym chodził bez niczego to i tak będę uważany za bogatszego od kenijczyków. Rozmawiając z dziećmi, na pytanie, o co byś poprosił Pana Jezusa gdybyś go spotkał?, odpowiadają nieraz, chciałbym być biały. Biały bogaty, biały, który ma dom, który ma lepsze życie i choć możemy powiedzieć, że w Polsce, Ameryce czy w Europie są biedni to jednak jest to całkowicie inne rozumienie biedy.
Każdy, kto widzi białego widzi szansę na przypływ pieniędzy. Dzieci, które podchodzą jeden po drugim mówiąc, Give me one shilling, I’m hungry (daj mi szilinga, jestem głodny). Jeśli mam łańcuszek, krzyżyk czy jakąś ciekawą rzecz usłyszę od nich, Give me (daj mi). Dla Kenijczyka banan będzie kosztował 2 szylingi, dla mnie 4. Jeśli zechce zrobić z kimś zdjęcie, muszę najpierw mu zapłacić… Czy możemy się temu sprzeciwiać, zabraniać, czy mamy czuć oburzenie? Nie. To ich jedyna szansa na zarobek, jedyna szansa na przetrwanie, na zjedzenie. Cena tutaj nie istnieje. Cena jest podawana w zależności od typu klienta. Jesteś bogaty, więc cię stać, powtarzają. Dlaczego nie chcesz zapłacić?
Ludzie jednak stwarzają sobie wiele sposobów na zarobek. Jeżeli ktoś ma rower, powiększa bagażnik i przewozi różne artykuły jak skrzynki z napojami, piwem czy mlekiem. Kobiety piechotą idą na drugi koniec miasta, kupują kilka tańszych pomidorów, cebulę, ryby i próbują to sprzedać w slumsie, przy drodze, siedząc i wyczekując klientów. Można przy drodze rozpalić ognisko i ugotować w dużym garnku ryż albo fasolę, sprzedając je w porze obiadowej. Mając miskę, można otworzyć pralnię ręczną; mając żelazko, można wyjść na ulice i proponować prasowanie; mając maszynę do szycia, można szyć ludziom ubrania. Mężczyźni czyszczą buty, ostrzą noże. Ci, co mają spawarkę mogą wyrabiać różne rzeczy z metalu jak krzesła czy kraty. Wszystko się odbywa przy ulicy, czasami w barakach. Na śmietniku można znaleźć dużo przydatnych rzeczy jak puszki, rzeczy elektryczne, łyżeczki, plastiki, pudełka – wszystko na sprzedaż. Znajdując buty, można je wyprać, zreperować i sprzedać. W slumsach nic się nie marnuje.
Dzieci tworzą tutaj prawdziwą rodzinę, są bardzo otwarte jedno na drugie. Wystarczy, że ktoś kupi lizaka, albo zamrożoną wodę z sokiem na drewnianym patyku, to każdy po kolei sobie z tego dobra skorzysta, i tak przechodzi kolejka, aż się lizak nie skończy. Jak jedno dziecko kupi odpadki z ciastek, to każdy, kto wyciągnie po nie rękę, dostanie garść. Wzajemna troska u dzieci jest tutaj czymś normalnym. Widząc 10 letnią dziewczynkę z dwuletnim bratem na plecach, które jest z nią przez cały dzień, można w nich zobaczyć tą wielką troskę jedno o drugie.