Dlaczego Pan Bóg popsuł mi samochód?

Czasami może wystarczy rozglądnąć się dookoła i zadać sobie pytanie: co Pan Bóg chce nam powiedzieć przez te sytuacje?

Może czasami skupieni na swoim nieszczęściu, nie widzimy ręki Pana Boga która nam chce coś pokazać.

Kilka dni temu pojechałem odwiedzić kaplicę w Matbar. Odprawiłem Mszę św, porozmawiałem z ludźmi i zacząłem kierować się w stronę domu. Słońce w te miesiące grzeje niesamowicie, a gorąc wyczerpuje cały organizm. Człowiek jest spocony, zmęczony i cały w kurzu. W połowie mojej drogi powrotnej najechałem na sporą dziurę i straciłem podkładkę pod amortyzatorem. Amortyzator prawie wyskoczył, koło zaczęło podskakiwać jak szalone, a ja najadłem się strachu. Zatrzymałem się na poboczu i po zbadaniu sprawy myślałem czy uda mi się wrócić do domu bez wzywania pomocy.

Możemy sobie wyobrazić, co się w tym momencie dzieje. Kilka brzydkich słów, powtarzanie dlaczego ja i a przecież mogłem już być w domu odpoczywając przy włączonym wiatraku. Jednak to wszystko faktu nie zmieniło, amortyzator dalej był uszkodzony. Wsiadłem w samochód i powoli zacząłem jechać do przodu. W głowie była złość i słowa Pan Bóg mnie dzisiaj chyba nie lubi albo o mnie zapomniał. Po dwóch godzinach, powolutku dojechałem na miejsce i zajechałem do lokalnych mechaników niedaleko naszego kościoła.

Mechanik powiedział, że w godzinę będzie naprawiony. Miałem czas, aby usiąść i napić się herbaty. Między mechanikami kręciło się dziecko mające z 11 lat. Brudne w oleju dżinsy, koszulka, na boso. Mechanicy wysyłali je, aby kupiło części, to miało coś posprzątać, to coś przynieść, to coś wynieść. W pewnym momencie zawołałem je i zacząłem wypytywać, dlaczego nie jest w szkole i kto się nim opiekuje. Mechanicy zaczęli się śmiać i zadali mi pytanie; jak myślisz jest to chłopak czy dziewczynka? Po wyglądzie i sposobie poruszania się odpowiedziałem, na pewno chłopak. Oczywiście wszyscy w śmiech, nieee – to dziewczynka.

Pan Bóg ma swoje sposoby, aby dotrzeć do szczególnych dla Niego osób. Dziewczynka ma na imię Marta Acieng i bardzo chciałaby się uczyć. Chciałaby godnie żyć, dobrze zjeść. Chciałaby mieć ubranie i buty, a nie tylko te brudne dżinsy. Mechanicy także powiedzieli, że dobrze by było, aby poszła do szkoły, a nie żyła na ulicy. Życie na ulicy dla dziewczynki jest bardzo ciężkie. Poprzez pracę próbuje coś zarobić na siebie i pomaga starszej siostrze.

Jak zaprosiłem ją na herbatę zaczęła mówić trochę o sobie. Rodzice są w Chartumie, w Yirol mieszka z babcią i siostrą, jednak w ogóle o nią nie dbają. Próbuje coś trochę zarobić, ale codziennie boi się czy nie zostanie wykorzystana albo pobita. Ponieważ w pobliżu nie ma dziewczynek (rodzice dinka o córki bardzo dbają, są one bardzo chronione, nie kręcą się po mieście – dzięki córkom rodzina otrzymuje krowy przy małżeństwie), Marta przebywa wśród chłopców ulicy. Marta przejęła styl poruszania się i ubierania od chłopców, jest to moim zdaniem także sposób dla niej, aby przeżyć i obronić się, gdy jest potrzeba. Znając straszne życie dziewczynek na ulicy w Slumsach Nairobi, które kończą, jako prostytutki, zarażone HIV, bite i wykorzystywane; nie mogłem przejść obojętnie.

Odwiedziłem jej babcię i siostrę, prosząc aby zaczęli o nią dbać. Marta z zarobionych pieniędzy uzbierała połowę pieniędzy na szkołę. Dołożyłem jej drugą połowę i zapłaciłem za mundurek. Poszliśmy na market, gdzie kupiłem jej sukienkę i koszulkę, aby nareszcie wyglądała na dziewczynkę. Dostała plecak i kilka zeszytów. Tak to z jednego dnia na drugi, życie Marty nabrało barw.

Marta jest już w szkole i nie pracuje u mechaników. Pan Jacek z rodziną z Polski będą wspierali Martę – jest to kolejny dar od Boga dla Marty – ktoś, kto o niej będzie pamiętał.

Babcia i siostra mają zadbać, aby Marta nie wróciła na ulicę, jednak wciąż jest to dla nich duże wyzwanie. Ostatnio jej powiedzieli, aby sama sobie znalazła coś do zjedzenia.

Tego dnia się mocno zastanawiałem; to na pewno Pan Bóg posuł mi ten samochód. Gdyby nie On, nie spotkałbym Marty. Dalej pracowałaby u mechaników, o szkole mogłaby tylko pomarzyć. Straciłaby dzieciństwo i dalej próbowałaby przeżyć z dnia na dzień bojąc się o swoją godność, jako dziecko i jako dziewczynka. Tego dnia dziękowałem Panu Bogu za popsuty samochód i za to, że postawił mi na drodze Martę.

Możemy być źli na pewne sytuacje w naszym życiu, możemy winić Boga, dlaczego zsyła na nas te złe rzeczy – a może to właśnie przez te sytuacje, Pan Bóg chce nam coś powiedzieć, tak jak to uczynił ze mną? Nie skupiajmy się na sobie w ciężkich chwilach, lecz rozglądajmy się naokoło –  może Pan Bóg chce nam coś szczególnego pokazać.