Jak ja się z tego wszystkiego podniosę?

Jak ja się z tego wszystkiego podniosę?

W naszej parafii rozpoczęliśmy obchody świąt wielkiego tygodnia. Dla nas wszystkich jest to wyjątkowy czas, aby zastanowić się nad naszą wiarą i zadać sobie pytanie, jaka ona jest. Czy naprawdę, żyję wiarą dając świadectwo Boga wszystkim tym, którzy mnie otaczają? Czy ten czas wielkiego postu był czasem przeżytym, czy może straconym? Zastanawiam się nad tym, czy może nie byłem jak Judasz, który Go zdradza, czy Piotr, który się Go wypiera. Krzyczałem na ulicach Hosanna, czy może ukrzyżuj Go?

Jestem przekonany, że zawsze łatwiej się pisze o rzeczach pięknych, o przeżytych pięknych doświadczeniach i o spotkanych ludziach. Łatwiej się pisze o radości w sercu dzieląc się promieniującą wiarą. Łatwo się pisze o życiu innych ludzi, szczególnie o tych biednych, potrzebujących czy cierpiących. O małych murzynkach, o przyrodzie i spotkanych zwierzętach.

Co jednak jak w nas samych, misjonarzach – zrodzi się kryzys, tego wszystkiego, co się robi i w co się wierzy? O czym pisać jak nic nie przynosi radości, jak wykonywana praca staje się bez sensu, spotkania z ludźmi nie są już radością, a cierpieniem. O czym pisać, kiedy dni stają się niekończącą wegetacją, każdy problem przynosi złość, spotkanie niechęć rozmowy, kiedy chcemy pozostać sami, albo szukamy sposobu jak od tego wszystkiego uciec.

W głowie pojawiają się obrazy przeżytych ostatnich lat, miesięcy czy dni. Obrazy strachu, gdy trzeba ryzykować życie na drogach, kiedy strzelają do samochodu, kiedy celują do mnie z karabinu, kiedy ktoś mi grozi śmiercią. Obraz ludzi, którzy znają nas tylko jak coś chcą. Obraz ludzi, którzy grożą, że mnie pobiją, bo im czegoś nie dałem. Obraz młodzieży, która burzy to, co się tak długo budowało. Obraz naszej pracy pastoralnej i włożonych sił, która prawie nie przynosi efektów. Chwile i problemy, w których jestem sam i muszę sam szukać na nie odpowiedzi, cały czas z ufnością, że Bóg się tym zajmie, że uchroni, że doda sił.

Podczas ostatnich tygodni czułem się jak bym jednoczył się ze wszystkimi ludźmi, którzy w tym czasie epidemii, zamknięci są w domach jak w więzieniach, bez kontaktu z przyjaciółmi i rodziną. Czułem się zjednoczony z tymi, którzy przeżywają kryzys swojej wiary, kiedy kościoły są pozamykane, kiedy jesteśmy psychicznie zniszczeni poprzez otaczające nas zakazy i nakazy. Kiedy wolność całkowicie została nam odebrana, kiedy nie możemy już robić to, co chcemy, czy pójść tam gdzie chcemy.

U nas w Yirol pomimo tego, że szkoły są wciąż pozamykane, czujemy się wciąż wolni. Kościół pozostaje otwarty, odwiedzamy ludzi, organizujemy spotkania, nikt nikogo nie kontroluje. Jednak pomimo tego, kryzysy przychodzą, psychiczne wyczerpanie, nadzieja gdzieś odchodzi, nadchodzą ciemne dni, bez wiary, bez Boga. Otoczony ludźmi, a jednak samotny. Radość gdzieś się zagubiła, a przyszedł strach, ból, złość i smutek. Czułem się jak Jezus, który upada pod krzyżem, który cierpi, roni łzy, który próbuje się podnieść kilka razy, jednak wciąż upada, jest słaby i obolały. Spotyka tylu ludzi na drodze, a jednak nikt mu nie może całkowicie pomóc, odebrać mu tego krzyża i odrzucić na bok. Pozostaje sam, a krzyż towarzyszy mu do końca. Powstaje i idzie, a krzyż wciąż jest, na jego ramionach. Na końcu musi się z nim zjednoczyć, staje się jego częścią, na nim oddaje życie. Jednak po to, aby się na „nowo narodzić” – zmartwychwstać. Zjednoczyć się już nie z krzyżem, a z Ojcem.

Jakże ciężkie są te dni i jakże bolesne. Jednak te dni muszą nas czegoś nauczyć. Te dni muszą nas podnieść z nową mocą, muszą nas podnieść abyśmy dalej szli do przodu. Musiałem dać sobie sporo czasu, aby z tego wszystkiego powoli zacząć wychodzić. Czas nie łatwy, stawiający całe życie przed oczyma.

Dzielę się tym wszystkim z wami, abyście nie czuli się samotni. Abyście także wiedzieli, że i my misjonarze, mamy różne chwile w naszym życiu. Abyście wiedzieli jak bardzo potrzebujemy waszej modlitwy za nas. Ludzie oczekują od nas bardzo wiele, liczą na nas. Co jednak, jeśli ich zawiedziemy, czy zdradzimy, czy nie wypełnimy swoich obowiązków, kiedy osłabniemy w drodze, kiedy upadniemy, kiedy staniemy się nie pomocą, a ciężarem? Czy i w takich chwilach będziemy mogli liczyć na ludzką pomoc, modlitwę, wsparcie, rozmowę, pocieszenie, upomnienie czy naprowadzenie? To, co zawsze mówię moim grupom parafialnym to to, aby nigdy nie bali się mnie upomnieć, aby nie bali się powiedzieć mi, co jest we mnie złe, to, czego we mnie nie lubią, to, co im przeszkadza, to, co ich gorszy.

Zostałem posłany do Yirol, aby być dla ludzi, aby być dobrym pasterzem, który prowadzi ludzi do zbawienia. Jednak, ci sami ludzie są moim kierownikiem, którzy mnie prowadzą do zbawienia, którzy próbują mój charakter, którzy próbują moją wiarę.

Jestem jednak Panu Bogu wdzięczny za ten czas. Czułem się jakbym upadł i wierzyłem długo, że się z tego wszystkiego nie podniosę. Miałem się spakować, wrócić do Polski i pozostawić wszystko. Jednak przychodzą teraz te lepsze dni, małe chwile, które dodają uśmiechu, słowa ludzi, które dodają odwagi. Na obecną chwilę mają tylko mnie; czy mógłbym ich pozostawić samych sobie? Wierzę bardzo, że ten czas mnie umocni i rozpali mój zapał misyjny jeszcze bardziej.

Już za nie długo Boże Narodzenie

Obecnie zaczynamy przygotowania do Bożego Narodzenia, więc nie mamy czasu aby się nudzić. Ostatnie dni spędziliśmy na tłumaczeniu Przedstawienia Bożonarodzeniowego z języka angielskiego na dinka jang. Stroje zostały przymierzone. Obecnie zaczynamy próby, aby ludzie jeszcze bardziej mogli się zagłębić w Bożonarodzeniowe święto.

Tym samym z całego serca składam Wam wszystkim najserdeczniejsze życzenia, aby Chrystus zawsze gościł w Waszym sercu.

Szkolenie liderów “Alleluja Dancers”

W ciągu ostatniego tygodnia w naszej parafii przeprowadziliśmy szkolenie dla liderów Alleluja Dancers (tj. dziewczyn, które tańczą podczas niedzielnych modlitw). Na szkolenie przyjechało 16 dziewcząt, z każdej kaplicy jedna. Podczas tego całego tygodnia, dziewczyny z naszej parafii pokazywały im jak tańczyć, miały także próbę chóru, formację i inne zajęcia. Codziennie udało nam się zgromadzić 30 dziewcząt plus 10 liderów naszej parafii, którzy pomagali prowadzić zajęcia. Było to pierwsze tego rodzaju szkolenie w naszej parafii.

Po odbytym szkoleniu dziewczyny będą liderkami grupy Alleluja Dancers w swojej kaplicy. Po powrocie do domu będą miały za zadanie, aby założyć grupę i uczyć inne dziewczyny jak tańczyć. Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze zorganizować tego rodzaju szkolenie, aby dziewczyny stały się silnymi liderkami w swojej kaplicy.

Całkowity koszt tygodniowego szkolenia wyniósł niecałe 500$. Było to możliwe dzięki dobroczyńcom, którzy wspierają naszą Parafię i jej działalność. Za okazane dobro z serca dziękuję.

Kongres Młodzieży 2020 Rumbek

Tydzień temu, przez trzy dni, przeżywaliśmy Kongres Młodzieży całej diecezji Rumbek. Na kongres udało się przyjechać 9 parafii z 14 i zgromadzić ponad 600 młodych ludzi. Na kongresie miało być nas więcej jednak z powodu wciąż panujących konfliktów niektóre parafie nie mogły ryzykować że zostaną zaatakowani na drodze. Mamy wciąż nadzieję że naokoło nas pewnego dnia zapanuje pokój i uda nam się zgromadzić w całości.

Tematem kongresu były słowa z ewangelii św Łukasza 7:14 “młodzieńcze, tobie mówię, wstań“. Była to zachęta do młodych ludzi, aby nie trwali w miejscu. Jako młodzi ludzie mają wciąż na tyle energii, aby zrobić coś dla siebie i dla swojego kraju, mają wciąż marzenia i cel w życiu. Aby go zdobyć powinni wstać z miejsca i małymi krokami powinni iść w jego kierunku. Pomimo trudności i pomimo panującej niełatwej sytuacji w kraju, nie powinni się poddawać. Kongres miał na celu pobudzenie młodego ducha do uwierzenia w siebie, swoje zdolności i wartości.

Podczas tych trzech dni, które spędziliśmy razem, bardzo dużo się wydarzyło. Oprócz wykładów i formacji, młodzi mięli czas na przedstawienie tańców, tańców tradycyjnych, był czas na rywalizację w biegach. Każdy chór parafialny przedstawił piosenki przez siebie napisane, a wszystko zakończyliśmy adoracją, spowiedzią i procesją z Najświętrzym Sakramentem ulicami Rumbek.

Razem ze św. Danielem Combonim

Uroczystość świętego Daniela Comboniego jest zawsze dla nas, tutaj w Afryce, wielkim wydarzeniem. Dla wszystkich Afrykańczyków, Comboni to wyjątkowa postać, dzięki której ewangelia dotarła na ten kontynent.

Nasza parafia pw. Świętego Krzyża jest jedną z wyjątkowych, ponieważ, Comboni, na naszych terenach założył pierwszą kaplicę. Comboni dotarł do naszej parafii 15. stycznia 1858 roku wraz z pięcioma swoimi towarzyszami. Niestety po półtora miesiąca jeden z towarzyszy Comboniego zmarł, reszta zaś bardzo źle znosiła tutejszy klimat. Zmagając się z chorobami Comboni musiał opuścić tą misję i plemię Dinka.

Do dzisiaj każdy stara się ustalić dokładne miejsce misji Comboniego i grób jego towarzysza, jednak do dzisiaj wiadomo tylko tyle, że znajduje się on przy brzegu Nilu. Poprzez kontakt ze starszyzną i krążącymi historiami udało się nam namierzyć miejsce o nazwie Pan Nhom, gdzie ktoś opowiadał o znajdującym się tam grobie. Od Yirol do Nilu jest ponad 30km i trwające wciąż konflikty między Dinka i Nuer. Jeszcze wciąż za wcześnie, aby powstała tam prawdziwa kaplica, która byłaby bardzo znacząca dla nas – Kombonianów i dla lokalnej ludności.

Ponieważ nasze szkoły są wciąż pozamykane (przychodzą tylko finaliści, klasy 8), nie możemy świętować tak jak to robiliśmy, co roku. Nasze święto ograniczyło się obecnie do naszych grup parafialnych i tych, którzy do nas dołączyli. Jak to tutaj mówią, ten-ten (czyli dziesiąty-dziesiąty) po prostu musi być i nic ludzi nie wystraszy. Musi odbyć się uroczysty pochód naokoło kościoła, uroczysta Eucharystia i świętowanie połączone z małym poczęstunkiem.

Nasza parafia przynosi wiele radości patrząc na zaangażowane grupy i liderów. Dzieci, młodzież, kobiety i starszyzna, każdy chce być zaangażowany i odegrać swoją rolę w uroczystości. Nikt nie chce siedzieć bezczynnie. Nasze świętowanie to prawdziwe spotkanie z Bogiem, drugim człowiekiem i wspólnotą, która powinna coraz bardziej wzrastać w wierze i jedności.

Comboni zawsze jest inspiracją dla każdego z nas. Pokazuje nam, aby się nie poddawać w chwilach trudnych, aby zaufać Bogu i to, co dla nas przygotował. Boże plany to nie zawsze to, co my byśmy chcieli robić. Pokazuje nam jak bardzo ważna jest cierpliwość, wiara w nasze powołanie i wytrwałość.

Jako młody kościół w Afryce, każdy z nas jest wdzięczny za Daniela Comboniego, za jego wyjątkowe powołanie i za jego odwagę. Jesteśmy wdzięczni za to dzieło ewangelizacji, które rozpoczął i prosimy, aby to dzieło wzrastało i przynosiło jak najlepsze owoce.